wtorek, 28 maja 2013

PODSUMOWANIE 14 TYGODNIA

Został niecały tydzień do II edycji GARMIN IRON TRIATHLON MALBORK. Tyle co mogłem zrobić do tego startu już zrobiłem. Ostatnie dni poświęcę na doszlifowanie drobnych elementów technicznych i regenerację, tak aby na starcie nie być zajechanym. Chociaż do samych zawodów w Malborku nie przygotowywałem się specjalnie to mają one mi dać odpowiedz na kilka podstawowych pytań. Jedno z nich jest tym standardowym czyli na jakim jestem etapie w przygotowaniach do całego dystansu ironman.

 Najbardziej jestem ciekawy jak pójdzie mi w wodzie. Na treningach na pływalni pływało mi się wyśmienicie, jednak na ostatnim treningu w nowej piance czułem, że krępuje mi ona trochę ruch w ramionach i barkach. Wiec jeżeli w Malborku czas na pływaniu będzie gorszy niż 20:30 a popłynę stosunkowo dobrze jeżeli chodzi o nawigację to pianka pójdzie do obróbki. Problemem może być fakt iż w tym roku popływam w trochę liczniejszym gronie bo wystartuje 500 osób. W tym wypadku powiedzenie  ''im więcej tym weselej'' nabiera jednak trochę innego znaczenia :D


Krótki trening pływacki w jeziorze Sztumskim 

Kolejną niewiadomą jest rower jak się okazuje jazda na rowerze MTB tylko w bardzo małym stopniu przekłada się na jazdę na rowerze kolarskim. Dodatkowo tydzień prawie straciłem zanim organizm barki, dłonie, plecy i cztery litery przyzwyczaiły się do nowej pozycji na rowerze. Na rowerze kolarski trenuję już UWAGA UWAGA prawie tydzień! Jak sobie przypomnę długą ciężką zimę to raczej nie mam dobrych rokowań. Całą swoją nadzieję pokładam w sile którą ćwiczyłem przez grudzień, styczeń, luty. Jeżeli pojadę tak jak w zeszłym roku będę bardzo zadowolony.

Jeżeli chodzi o bieg to kolejna zagadka, ostatni mocny start biegowy zaliczyłem w marcu na półmaratonie Warszawskim jednak od tego czasu dużo się zmieniło. Ogólny czas w Malborku przewiduję na 2:30 - 40. Wszystko w zależności od tego w jakiej jestem formie. Wytrzymałościowo czuję się super, na pewno brakuje szybkości i wyjeżdżonych kilometrów na rowerze. 

Poniżej przedstawiam zapis treningów z ubiegłego tygodnia:



Suma km w tym tygodniu: 54 km
Suma km w roku 2013: 998 km



niedziela, 19 maja 2013

Podsumowanie 13 tygodnia treningów

Wykorzystując wolną chwilę postanowiłem, że opiszę kolejny tydzień treningów. Był to trzynasty już tydzień w walce o tytuł człowieka z żelaza. Do startu w Borównie na pełnym dystansie IRONMAN zostały 104 dni.
Każdy z tych dni trzeba jak najlepiej wykorzystać na przygotowania. Dystans w sumie 226 km wymaga naprawdę solidnego przygotowania w każdej z trzech dyscyplin. Mogę śmiało powiedzieć, że osoby które nigdy w życiu nie przepłynęły 3 km, nie przejechały 120 km na rowerze lub nie przebiegły maratonu nie są w stanie nawet wyobrazić sobie jaki jest to wysiłek. W tym momencie mogę sobie to tylko wyobrazić, nie wiem jakie to jest ból i ile trzeba samozaparcia aby podołać temu dystansowi, nie wiem tego co czuje zawodnik na 30 km biegu. Oczywiście mowa tutaj o jakimś przyzwoitym jak dla mnie czasie 12-13h. Dzięki książką, informacjach z internetu i wiedzy już posiadanej wydaje mi się, że wiem jak przygotować swój organizm do tych zawodów. To czy dobrze mi się wydaje okaże się już za 104dni. Kolejnym moim krokiem w stronę Borówna jak i przy okazji Malborka który już za 2 tygodnie był ten właśnie tydzień:


Pływanie: 8,5km
Rower: 165km
Suma km w tygodniu: 66 km
Suma km w tym roku: 1010 km


Bardzo jestem zadowolony z tego co dzieje się na pływalni. Mimo tego, że to dopiero 3 tydzień kiedy naprawdę regularnie trenuje pływanie to jest bardzo dobrze. Pływa mi się luźno i swobodnie. Dystans który przepływam nie sprawia mi problemu co jest dla mnie bardzo ważne. Tempo samego pływanie również się poprawiło. Wszystko to jest ściśle związane z poprawą techniki jak i lepszym ''czuciem'' wody.
Jak na razie tylko 3 treningi rowerowe ale było to spowodowane tym iż w poniedziałek i wtorek lekko przesadziłem i musiałem trochę odpuścić. W kolejnym tygodniu na pewno nie popełnię tego samego błędu, co oczywiście oznacza, że roweru będzie więcej ale o trochę mniejszej intensywności. 
Jeżeli chodzi o bieganie to jest tak jak chciał bym aby to wyglądało. Zauważyłem progres który jest spowodowany ogólnym zwiększeniem objętości treningowej. Tętno na biegu mimo raczej małego kilometrażu tygodniowego obniżyło się. Liczę na to, że dalsze treningi dalej będą powodować spadek tętna wysiłkowego bo jak na razie rewelacji nie ma. 
Do tego wszystkiego 2 treningi na siłowni które były treningami ogólnorozwojowymi. 

Jeżeli miał bym podsumować to wszystko w trzech słowach:
OBY TAK DALEJ !





Na koniec już zapraszam wszystkich w dniu 2.06.2013 (niedziela) do Malborka na II edycje GARMIN IRON TRIATHLON. W tamtym roku było mi strasznie miło gdy słyszałem Wasz doping za co bardzo dziękuję i liczę na to, że i w tym roku dodacie skrzydeł :)

Dla przypomnienia I cz. RELACJI Z ZESZŁOROCZNYCH ZAWODÓW
                             II cz. RELACJI Z ZESZŁOROCZNYCH ZAWODÓW

czwartek, 16 maja 2013

Podsumowanie 3 Tygodni

Niestety nie mam czasu aby pisać regularnie posty dla tego nie będę się rozpisywać wrzucam zapiski z ostatnich 3 tygodni. Dodam jeszcze tylko, że wchodzę na wysokie obroty i jak na razie bardzo dobrze się czuję i widzę znaczny progres na pływalni. Dwa treningi, dziennie i pisanie pracy magisterskiej oraz codzienne ''domowe'' czynności pożerają cały wolny czas.
P.S
Malbork coraz bliżej


PODSUMOWANIE 

Tydzień 10       22-28.04

52km Biegu w tydzień po maratonie to całkiem fajny wynik. Tydzień tak naprawdę poświęcony regeneracji. Aby dać odpocząć stawom i ścięgnom po długim biegu, poniedziałek oczywiście wolny a w wtorek luźny rower. Gdy czułem już świeżość wznowiłem treningi.



Tydzień 11       29.04- 05.05

Niedziela wieczór to wyjazd w góry. Przez pięć dni dzień w dzień wraz z Patrycją zdobywaliśmy szczyty polskich gór chodząc naprawdę wymagającymi szlakami. Szczerze mogę przyznać, że nie sądziłem aby samo chodzenie mogło sprawiać takie problemy. Dziennie pokonywaliśmy około 20 km i nie było czasu ani sił na bieganie. Wyjątkiem był czwartek gdzie wstałem rano i musiałem posmakować tych wszystkich podbiegów i zbiegów. Natomiast po powrocie z góry szybki powrót do treningów. W sumie tylko 32km



Tydzień 12         06-12.05

Ten tydzień można uznać za początek naprawdę solidnych przygotowań. Jestem na miejscu, nie jestem przemęczony i skupiam się tylko na pisaniu pracy magisterskiej i trenowaniu. Jak sami widzicie treningów jest już naprawdę sporo. W kolejnych tygodniach będę pracował nad objętością pojedynczych jednostek. Jeżeli chodzi o pływanie to zaczynam ''czuć'' dobrze wodę w sumie przepłynąłem 6km w tym tygodniu. Moim takim cichym celem i nadzieją jest wyjść w Malborku w pierwsze 150 z wody. W tamtym roku wyszedłem  na 183 pozycji przy czym udział w zawodach wzięło 270 uczestników. W tym roku jednak startuje 500 zawodników więc wynik 150 będzie w zupełności zadowalający. Jeździłem w tym tygodniu tylko na rowerze MTB. Zapewniam, że nakręcone 75 km to tylko lekkie wprowadzenie do tego co dzieje się w tym i będzie dziać się w przyszłych tygodniach :). Przebiegłem 51km co jak na dużą objętość pozostałych dyscyplin nie jest złym wynikiem. Biegałem całą zimę więc teraz pora posiedzieć na dwóch kółkach. 


Suma km w 3 tygodnie: 135
Suma km w roku 2013: 944

czwartek, 9 maja 2013

ORLEN WARSAW MARATHON

Najwyższy już czas na relacje z pierwszej edycji biegu Orlen Warsow Marathon. Okazją do przebiegnięcia kolejnych 42,195m był debiut Patrycji na tym właśnie dystansie. Moim zadaniem na tym biegu nie było nabieganie nowej życiówki a towarzyszenie i dyktowanie tempa mojej dziewczynie. Zanim przejdę jednak do samego maratonu, warto na pewno napisać parę pozytywnych słów o tym co działo się dzień jak i parę godzin przed biegiem.

Po dotarciu do ''maratońskiego miasteczka'' zaczęliśmy szukać miejsca w którym to możemy odebrać swoje pakiety startowe. Można nawet powiedzieć bogate pakiety startowe, bowiem taki pakiet zawierał koszulkę okolicznościową, plecaczek na obuwie, płaszczyk przeciwdeszczowy, czapkę, batonik i isotonik. Biorąc pod uwagę kwotę wpisowego na maraton 49 zł.  Jest to bankowo najlepszy pakiet jeżeli spojrzeć na niego w kategorii cena/jakość. Olbrzymi namiot z napisem MARATON znaleźliśmy bardzo szybko. Kolejek praktycznie nie było a wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Po odbiorze chwila na przeglądanie wielu kolorowych stoisk z wszystkimi akcesoriami które mogą być przydatne dla biegaczy. Była ich naprawdę masa jednak z racji na późną stosunkowo godzinę wiele z stoisk już się zwiało. Dla tego zakupiliśmy żele na jutrzejszy bieg i czas na najlepsze czyli.... PASTA PARTY.  Pasta na Stadionie Narodowym to świetna sprawa. Po pierwsze sam stadion robi olbrzymie wrażenie. Po drugie jedzenie jak i sposób w jakie je podawano był świetny. Do każdego posiłku można było zabrać dowolną ilość napoi, wody czy owoców. Przygotowane były również miejsca gdzie na spokojnie można było skonsumować kolację. Przez cały czas pobytu w ''miasteczku maratońskim'' jak i na pasta party przewijało się mnóstwo ludzi. Jednak nigdzie nie było kolejek a wszystko było bardzo czytelnie rozmieszczone. Gdy już zjedliśmy kolacje przyszła pora na dobry sen i oczekiwanie godziny zero...



                                                                     PASTA PARTY

         
                                                                 Pamiątka z narodowego


                                                   Po pasta party pamiątkowe zdjęcie


Nad ranem zanim jeszcze dojechaliśmy pod stadion, widać było zawodników z maratońskimi plecaczkami i przypiętymi numerami startowymi. Wszyscy kierowali się w to samo miejsce i w tym samym celu. Na miejscu już było naprawdę gęsto. Około 25 tys. zawodników, wielu z nich zabrało ze sobą swoje rodziny lub znajomych. Ludzi było naprawdę mnóstwo. Z tych 25 tys. prawie 4 tysiące to maratończycy. Na terenie miasteczka rozłożone były leżaki na których można było chwilę odpocząć i odprężyć się przed ale głównie po biegu. Nad metą znajdował się wielki telebim, naprawdę robił wrażenie. Nie zabrakło również ToiToi co wbrew pozorom na biegach jest częstym niedopatrzeniem. Po rozgrzewce udaliśmy się do depozytu, gdzie również wszystko przebiegło bardzo szybko i sprawnie. 

Po oddaniu rzeczy żwawym krokiem udaliśmy się na miejsce startu. Tutaj już bardzo tłoczno po ustawieniu się w tłumie rozpoczęło się odliczanie 3...2...1... GO! Powoli ruszyliśmy początek trasy, zdecydowanie za wąski jak na 4 tysiące osób. Było strasznie ciężko biec swoim rytmem albo nabiegało się na kogoś albo ktoś inny wbiegał na Nas. Za trasę zdecydowany minus.  Minus nie tylko za wąski początek trasy, ale również za złe oznaczenie kilometrów. Gdy na siódmym kilometrze zobaczyłem tabliczkę z napisem 8km, pomyślałem sobie ''Dobrze, że są te GARMINY''  Luźniej troszkę zrobiło się od 8-9km gdzie można było już swobodnie biec swoim tempem. Wraz z Patrycją trzymaliśmy wcześniej ustalone - 5:40-45. Pogoda nie była najlepsza co prawda 12-16 stopni, jednak mocne słońce dawało wyższą temperaturę odczuwalną. Były również momenty gdzie słońce zachodziło i zrywał się mocny wiatr wtedy było chłodno i nieprzyjemnie. Połówkę zrobiliśmy w 2:02:30, czyli z lekkim poślizgiem. Niestety problemy żołądkowe wzięły górę. Jednak zarówno ja jak i Patrycja wierzyliśmy, że uda się jeszcze złamać 4H. Z pewnością można powiedzieć, że pierwsza połówka była bardziej pod górkę. Na 25km był około 200-250m stromy podbieg, na którym naprawdę wiele osób już wysiadało. Byli to wszyscy ci, którzy albo zaniedbali elementy siły biegowej albo po prostu przecenili swoje możliwości. My biegniemy dalej! Na 27km tracimy dobrą minutę na toitoika. Powoli zaczynamy odrabiać stracone sekundy, ale tylko do 30km, gdzie napotykamy lekki ale długi podbieg. Tutaj już Patrycja zaczyna czuć trudy przebiegniętego dystansu, ja z kolei zaczynam szybko kalkulować czy jest jeszcze szansa na 4h. Na 33km trasa okazała się jednak zbyt wyczerpująca i dodając około 3,5min straty przez problemy żołądkowe wiedziałem, że będzie trzeba pogodzić z czwórką z przodu.
Patrycja cały czas trzymała równe tempo mimo dużego bólu w udzie, który towarzyszył jej od około 30km. 36-7km znowu był trochę wolniejszy niż planowaliśmy, jednak od 38km do 40km wyprzedzaliśmy całe masy ludzi biegnąc w naprawdę dobrym stylu. Od 40km to już wypatrywanie mety. Tempo spadło, było to spowodowane zmniejszeniem cech wolicjonalnych. Tak to już jest u sportowców, gdy wiedząc, że wynik na mecie nie będzie tym upragnionym. Na MECIE meldujemy się ze łzami wzruszenia z czasem 4:06.

Wielkie emocje i wspaniałe przeżycia. Gorąco polecam ten bieg wszystkim, którzy szukają przygód na trasie. Wspaniała atmosfera, wielu kibiców. Minusem na pewno są niedokładnie ustawione tabliczki z kilometrami i ciasny początek trasy. Jeżeli chodzi również o profil trasy to nie jest on za ciekawy (sporo długich podbiegów i ten jeden stromy na 25km dają się we znaki). Trudna trasa jak na bicie rekordu. Za to organizacja 10/10.

Poniżej jeszcze kilka fotek :)

                                                               Około 30km i wodopój



                                                      3 x TAK, czyli Finish w wielkim stylu :)