Dobiegając do strefy zmian wiedziałem już za co chwycić. W
box’ie ściągam piankę, wycieram głowę, stopy, ubieram skarpety i buty. Łyk
isotonika, chwytam za okulary, kask, ściągam rower z stojaka i wybiegam z
strefy. Przekraczając linię oznaczającą wstęp do boxu, wsiadam na rower i
słyszę doping znajomych. ‘’Teraz rozkręcaj, rozkręcaj!’’ ‘’ Pracuj, pracuj’’.
Rozkręciłem rower,
poprawiłem swoją pozycję i zacząłem 45 kilometrowy wyścig. Po około 3-4
minutach pierwsze osoby zaczynają mnie wyprzedzać. Rower nie jest moim mocnym
punktem. Teraz gdy patrzę z biegiem czasu na moje przygotowania to nie mogę powiedzieć, że były dobre. Ponieważ kolarzówkę miałem 2 miesiące wcześniej z
czego pierwszy miesiąc byłem w Gdańsku i nie mogłem na niej jeździć. W drugim
miesiącu musiałem przyzwyczaić się do jazdy w takiej pozycji. Ból barków, dłoni
i pośladków był straszny i wcale nie ułatwiał mi trenowania. Stąd też moja słaba forma
rowerowa. Wracając na trasę. Część zawodników którzy mnie wyprzedzali, jeździło na
bardzo dobrych rowerach i w mgnieniu oka znikały mi z horyzontu. Sam też
wyprzedziłem kilku zawodników. Jednak tych którzy wyprzedzali mnie było więcej.
Największe emocje podczas całej imprezy wzbudził we mnie pierwszy nawrót na
15km. Dojeżdżając do miejsca nawrotu słyszałem już doping moich znajomych. Było
ich naprawdę dużo i byli naprawdę głośni. Zrobiło mi się strasznie miło. Tak
wielkiego dopingu nigdy nie miałem, nawet na biegu trzeciego maja który odbywa się
w Sztumie. Dało mi to olbrzymiego kopa i postanowiłem przyśpieszyć. Od tamtego momentu
utrzymywałem prędkość 30.8-9 . Jechałem wiedząc ile osób liczy na mnie i wierzy
w powodzenie moich działań nie tylko w Malborku ale i ukończenia ironman’a.
Na 30km trasy rowerowej odkleiłem z kierownicy żel który
wcześniej sobie przygotowałem i zjadłem go. Po chwili czułem, że organizm już
nie przyswaja tak dobrze. Lekko się nim ‘’zakleiłem’’. Wiedziałem , że
potrzebuje wody albo czegoś lekkiego aby żołądek zaczął poprawnie pracować. W
bidonie miałem tylko węglowodany które mogły by tylko pogorszyć sprawę. Mimo
wszystko utrzymywałem tempo. Od 35 do 45km tylko wyprzedzałem. Sporo zawodników
przeceniło chyba swoje możliwości. Dzięki temu, że równo pojechałem na
ostatnich kilometrach mogłem wyprzedzać. Gdy na horyzoncie widziałem sporą
grupę zawodników mówiłem do siebie ‘’Jeszcze tą grupę łykne i koniec’’ i tak
co chwilę. Zjeżdżając do boxu rowerowego znowu słyszę aplauz publiczności – świetna
sprawa! To naprawdę dodaje dużo energii. Nie zapominam oczywiście co teraz mam
robić. Mój triathlon w tym momencie się dopiero zaczyna. Bieganie jest moim
najmocniejszym punktem wiec trzeba to teraz wykorzystać. Pokazać wszystkim tym
co popłynęli i pojechali lepiej ode mnie, że nie powiedziałem jeszcze
ostatniego słowa. Widząc linię strefy zmian zsiadam z roweru i biegiem prowadzę
go na swoje miejsce. Zawieszam rower, chwytam drugiego garmina, biorę łyk picia
i przekręcając numer startowy na przód wybiegam na trasę.
Włączam zegarek czekając na zlokalizowanie satelit. Biegnę
tempem którym spokojnie przeganiam rywali biegnących przed mną. Początek biegu
jest w miarę spokojny tak aby nogi przyzwyczaiły się do innego wysiłku. Po
kilometrze na zegarku wyświetla mi się, że satelita nie może zostać
zlokalizowana. Dla mniej obeznanych powiem tylko, że dzieje się tak ponieważ się
przemieszczam. Liczyłem jednak na to, że mimo biegu uda mi się zlokalizować
satelitę. Zdenerwowałem się ale mówi się trudno, trzeba biec na wyczucie. Jednak
po pływaniu, 45km jazdy na rowerze i dwóch zmianach czucie jest już zupełnie
inne. Biegnąc mijam kolejnych rywali. Czuję mocno świecące słońce. Kończąc pierwszą pętlę 15metrów przede mną zawody
kończy zwycięzca. Pomyślałem sobie wtedy, że fajnie było by już tak kończyć jak
on. Jednak, żeby kończyć z takim czasem trzeba sobie na to zasłużyć. Mocniej i
dłużej trenować. Póki co ja mam jeszcze 2 pętle i na tym się skupiam. Za
każdym razem gdy wbiegałem na most od strony strefy zmian słyszałem owacje. Od
razu gdy widziałem i słyszałem tych wiwatujących ludzi, przyśpieszałem. Słońce
świeciło coraz mocniej, a zmęczenie narastało. Na około 4km poczułem mocne kucie
nad obojczykami. Uczucie podobne do kolki z jednej i drugiej strony. Przez
chwilę myślałem nawet, że może się to skończyć tragicznie. Ponieważ długo bym takiego
bólu nie zniósł. Szybko jednak minął i mogłem wrócić do swobodnego biegu. Cały
czas byłem zły na to, że nie ma osoby która pociągnęła by mi bieg i na to, że
nie zlokalizowałem satelity w zegarku. Przez to tempo było bardzo rwane i
nierówne.
W dalszym ciągu mijam kolejne osoby. Do mety zostało mi
1,5km zebrałem siły i jeszcze przyśpieszyłem. Na twarzach zawodników widać było
zmęczenie, nawet na twarzach tych których mijałem biegnąc do nawrotu. Gdy wbiegłem
na most wiedziałem, że jest nieźle. Ostatni raz podczas tej imprezy słyszę
wspaniały doping, doping którego jeszcze długo długo nie zapomnę. Wbiegając na metę zwycięsko podnoszę ręce
do góry.
Przekraczam linię mety. Jako pierwsza gratuluje składa dziewczyna
która zakłada mi medal na szyje. W tym samym momencie podbiega do mnie inna
kobieta i odpina mi chipa z nogi. (Jest to warunek aby zostać z klasyfikowanym)
Za metą czekają na mnie rodzice, koledzy i koleżanki. Wszyscy składają mi
gratulacje. Zrobiłem sobie kilka pamiątkowych zdjęć. Napiłem się wody i po 3-4
minutach nie czułem już zmęczenia.
Biorąc pod uwagę, że był to mój pierwszy start i krótko
jeździłem na rowerze kolarskim. Przez 1,5miesiąca nie pływałem. Start oceniam
na 5+. Cel został wykonany 2:40 złamane. Na trasie nie złapał mnie skurcz, nie
odniosłem żadnej kontuzji. Przeżyłem piękne chwile które jeszcze na długo
zostaną w mojej pamięci. Czego chcieć więcej?
Jest to mój mały sukces. Sukces do którego przyczyniliście
się między innymi Wy. Ludzie którzy mnie na co dzień mobilizują i wspierają. Rodzice,
siostra, dziewczyna, Adam z Olą, trenerzy którzy mi gorąco dopingowali i
pomogli w kwestii technicznej. Zawodnicy z Grupy Malbork którzy mnie zawsze
mobilizują, zawodnicy z mojego klubu LKS Zantyr Sztum również dopingujący mnie
oraz inni znajomi którzy pojawili się na imprezie aby mnie wspierać. Podziękowania należą się również wszystkim czytelnikom bloga. Dla Was
wszystkich wielki ukłon. Naprawdę ciężko jest to opisać słowami. Droga po tytuł
IRONMAN’a nie jest prosta. Jednak Wy wszyscy mi ją ułatwiacie. Liczę na to, że
Was nie zawiodę i kolejne występy będą równie udane. Jeszcze raz dziękuję!
Poniżej zamieszczam link do wyników w których będziecie mogli zobaczyć poszczególne międzyczasy.
http://www.irontriathlon.pl/wp-content/uploads/2012/06/wyniki_gitm_2012.pdfObszerna galeria z tej imprezy znajduje się na stronie malborskiego klubu biegacza,
Grupa Malbork aktywnie promująca zdrowy i aktywny tryb życia. http://www.grupamalbork.pl/
Pozdrawiam