wtorek, 9 października 2012

Podsumowanie tygodnia

 “Gdyby ludzie kochali pracę, ciągle jeszcze oraliby ziemię zakrzywionym kijem i nosili ciężary na plecach.”

 Ten cytat doskonale uświadamia nam, że jesteśmy coraz bardziej wygodni. W dzisiejszych czasach prawie wszystko robione jest mechanicznie tak aby zaoszczędzić czasu ale przede wszystkim żeby się nie męczyć. Mało kto do pracy dojeżdża rowerem albo chodzi na piechotę. Gdy już wróci z pracy odpoczynek spędza biernie przed TV albo komputerem. Wszystko to nas coraz bardziej rozleniwia.
Staram się jak najwięcej czasu spędzać w ruchu. Jednak chodzenie na łatwiznę tyczy się i mnie. Każdy z Nas ma w sobie lenia. Jedni większego, drudzy mniejszego i mimo tego, że jestem osobą aktywną fizycznie która lubi wysiłek też czasem dopada mnie lenistwo. W ubiegłym tygodniu brakowało mi motywacji. Jednego dnia się obijałem a drugiego  mówiłem sobie tak nie może być i robiłem trening. Moje treningi w tm tygodniu prezentowały się następująco:

Poniedziałek 1.10
OWB1 10km tempo 5:10/km

Wtorek 2.10
OWB2 12km + siłownia 2h

Środa 3.10
wolne

Czwartek 4.10
WB 25km tempo 5:05/km


Piątek 5.10
siłownia 2h

Sobota 6.10
Fit test


Niedziela 7.10
OWB1 4km tempo 6:40/km

Bardzo ciekawą rzeczą jaką zrobiłem w sobotę był fit test. Był to sprawdzian wytrzymałości siłowej. Jak później się okazało głównie nóg. Test polegał na wykonaniu jak najwięcej powtórzeń w każdym z 8 ćwiczeń.
Między każdym ćwiczeniem była krótka przerwa.







Wyniki jakie uzyskałem podczas testu:

1. switch kicks 146,
2. power jacks 51,
3. power knee 99,
4. power jumps 24,
5. globe jumps 9,
6. suicide jumps 14,
7. push-up jacks 25,
8. low plank oblique 52

Test okazał się być dla mnie morderczym wysiłkiem. Po pierwsze bardzo obciąża nogi które mam słabe, po drugie jest to  interwał intensywny a charakter pracy jest beztlenowy. Co oznacza, że tacy zawodnicy jak ja (wytrzymałościowcy) nie przyzwyczajeni to tego rodzaju wysiłku mogą mieć z nim problem. Liczy się tylko siła mięśni i wytrzymałość siłowa. Za to, że jestem ambitny i wykonałem test na 100% swoich możliwości słono zapłaciłem. Od razu po wysiłku padłem i odpoczywałem 10min. Po tym wstałem i trochę się porozciągałem, byłem kompletnie wykończony. Nogi były cięższe niż po przebiegnięciu maratonu. Jednak najgorsze było dopiero przede mną, 20min po wysiłku. Zaczęły się zawroty głowy, bóle brzucha i mdłości. Czułem się okropnie. Gdyby nie dziewczyna nie wrócił bym o własnych siłach z akademika na stancje (około 200m) Nogi mi drżały i byłem cały blady. Po powrocie poszedłem od razu spać, obudziłem się półgodziny później i czułem się już dobrze.
Oczywiście nogi mnie bolały dalej ale reszta dolegliwości minęła. Czułem się tak ponieważ mój organizm ''spłacał dług tlenowy''. Dzieje się tak gdy nasz organizm podczas wysiłku zużywa więcej tlenu niż jest w stanie pobierać na bieżąco, wtedy tworzy się ''dług tlenowy'' który po wysiłku jak każdy dług, trzeba spłacić
Wynik był by troszkę lepszy gdybym równomiernie rozłożył siły natomiast po pierwszym ćwiczeniu miałem już dosyć. Mimo wszystko test ten podoba mi się i będę chciał go wykorzystywać w przygotowaniach do IRONMANA. Bardzo wzmacnia nogi jak i pozostałe partie mięśniowe. Na chwilę obecną tego mi najbardziej potrzeba aby przejechać 180km na rowerze ;)

P.S
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw uznałem ze start w maratonie poznańskim nie jest mi raczej potrzebny. Wolę wcześniej zacząć przygotowania do najważniejszego sezonu w moim życiu!
Czekam aż otworzą godziny studenckie na basenie i wznowią zajęcia fakultatywne z triathlonu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz