czwartek, 11 października 2012

Nasze inspiracje - Craig Alexander

Czołem!

Tak jak obiecałem leci post o Craigu Alexandrze. Słowem wstępu, jednak trochę czasu minęło od ostatniego postu. Jest to spowodowane natłokiem różnych spraw w życiu. Praca, dom i szkoła. Każdy z nas wie jak ciężko połączyć te rzeczy, szczególnie jak próbuje się jeszcze włożyć między to wszystko pasję;). Nie jest to żadna wymówka...piszę to by samemu się poniekąd zmotywować;). Wiem, że największego kopa daje mi wysiłek fizyczny. Nie ma to jak zalać organizm adrenaliną i endorfinami;) Póki co, jednak jestem jeszcze uziemiony przez moją "naprawioną" nogę;) Jest już dużo dużo lepiej, ale jeszcze trochę brakuje żebym znowu śmigał po szosach.

Wracając do Craiga jako naszej inspiracji.

 Koleś to prawdziwy rzeźnik. Urodzony 22 czerwca 1973 w Australii trzykrotnie królował w mistrzostwach świata IronMan na Hawajach w latach 2008, 2009 & 2011. Jest czwartym człowiekiem na świecie, który wygrał mistrzostwa świata dwa lata z rzędu i wygrał mistrzostwa trzy razy! Żeby tego było mało jest także posiadaczem rekordu świata na żelaznym dystansie!sick. "Aleksander Wielki" bo tak niektórzy go nazywają ma bardzo ciekawą historię. Rozpoczyna się w roku 1994. "Crowie" (tak znany jest w środowisku triathlonowym) trochę przytył korzystając z uroków studenckiego życia. Jeden z jego kolegów dowiedział się, że biega i pływa. Namówił go do kupienia roweru i jeszcze tego samego tygodnia wystartował w zawodach triatlonowych. W 1996 r. zaraz po ukończeniu szkoły (studiował fizjologię i anatomię) rozpoczął swoją profesjonalną triathlonową przygodę.  10 lat po przejściu na zawodowstwo zdobył tytuł mistrza świata na dystansie 1/2 IronMan. Jednak historia jego trenowania i startów nie jest usłana różami. Jeśli wierzyć wywiadom z nim i jego bliskimi przez cały okres do zdobycia poważniejszych tytułów utrzymaniem rodziny zajmowała się jego żona. Przez większość czasu był swoim własnym trenerem. Upór, poświęcenie, świadomość, co chce osiągnąć i wsparcie bliskich po ponad 10 latach po raz pierwszy pozwoliło mu sięgnąć po najwyższe laury. Po czasie słuchając jego wypowiedzi w wywiadach ciężko uwierzyć ile musiał przejść by to wszystko osiągnąć. Nikt nie widział potu, krwi i łez. Dzisiaj stając na najwyższym podium wszyscy chcą sobie robić z nim zdjęcia, bo jest najlepszy. Nas jednak nie interesuje koniec drogi. Chcemy dokładnie wiedzieć co działo się od jej początku do samego końca - etap po etapie. Koniec końców to droga sama w sobie jest nagrodą;)



Zachęcam Was do zapoznania się z historią tego niezwykłego człowieka, bo naprawdę warto.
Wywiad z Crowiem pozycja obowiązkowa:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz